niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 8

Sama nie wiedziałam gdzie biegnę. Chciałam się po prostu od tego wszystkiego uwolnić. Od Davida który mnie niby kocha ale umawia się z Alison, od rodzących się we mnie uczuciach do Sama. Jestem taka głupia, zakochuje się w osobach które ledwo co znam. Biegłam przed siebie mijając spokojnie żyjących ludzi, zakochane pary, szczęśliwych staruszków. Dlaczego ja nie zasługuje na odrobinę szczęścia? Chciałabym mieć normalny dom, rodziców, chłopaka, przyjaciół, ale czuje że nie mogę, bo moje życie to coś bardziej niezwykłego. Jakbym miałam do odegrania bardzo ważną rolę w tym świecie. Gwałtownie się zatrzymałam bo dotarło do mnie to co wypierałam od dawna. Moje życie nie będzie normalne ale żeby choć trochę naprowadzić je na ten tor jest jeden sposób. Muszę odnaleźć rodziców.  Odwróciłam się z zamiarem pójścia do kawiarni i obmyślenia jakiegoś planu ale znieruchomiałam na widok Sama. 
- Cześć. - powiedział z jego uroczym promiennym uśmiechem. Popatrzyłam w jego oczy i dotarło do mnie, że bardzo go lubię. Lubię, a nie kocham. 
- Cześć Sam. - powiedziałam, chciałam podejść bliżej ale poczułam się dziwnie. Pierwszy raz od dawna popatrzyłam na Sama tak na prawdę. Nie przez rozpacz która mnie ogarniałam przez Davida. Czułam od niego niebezpieczną aurę. - Przepraszam ale się śpieszę i nie mogę za bardzo rozmawiać. - Uśmiechnęłam się lekko i jak najmniej sztucznie. Niestety wyczuł, że coś jest nie tak... 
- No dobrze, nie będę Ci zatrzymywać. Zadzwonisz później do mnie? Chciałbym się z Tobą spotkać. - powiedział a w jego tonie zabrzmiała nutka niebezpieczeństwa. 
- Jasne - powiedziałam pośpiesznie i wyminęłam go najszybciej jak się dało. Choć bardzo nie chciałam to musiałam wrócić do domu i pogadać szczerze z Davidem. Ostrzegał mnie przed nim i musiałam się dowiedzieć dlaczego. Kiedy wchodziłam już w uliczkę która powinna mnie poprowadzić do domu poczułam za sobą pośpieszne kroki, ale zanim się odwróciłam aby zobaczyć kto to taki ktoś przystawił mi do nosa nasączoną środkiem usypiającym chusteczkę, Powoli tracąc świadomość osunęłam się na ziemia z której ktoś wziął mnie na ręcę. Później nastała absolutna ciemność. 

                                                                       * * *


Obudziłam się z bólem głowy w ciemnym magazynie. Leżałam na zimnym betonie, a ręcę miałam skrępowane grubą liną. Powoli odzyskiwałam świadomość i docierało do mnie co się stało. Ktoś mnie porwał! Wpadłam w panikę i zaczęłam próbować się uwolnić lecz nic z tego. Kiedy uświadomiłam sobie, że mam wolne nogi i chciałam wstać usłyszałam kroki osoby zmierzającej prosto do mnie. Moim oczom ukazała się przystojna twarz i piaskowe włosy.

- Sam... - wyszeptałam jeszcze lekko zdruzgotana całą tą sytuacją. Za jego plecami pojawiło się czterech innych mężczyzn w wieku od 19 do 22 lat. Bałam się. Bałam się tak bardzo jak jeszcze nigdy. 
- Jesteś sprytniejsza niż myślałem. - powiedział wesoło podchodząc do mnie i przyklękając. - Spodziewałam się, że domyślisz się po dłuższym czasie. 
- Czego domyślę? Po co mnie tu przywlekłeś? - strach powoli znikał a w jego miejsce pojawiła się złość. 
- Więc David Ci nie powiedział? - uśmiechnął się kpiąco. - Myślisz, że zabrali Cię z domu dziecka bo Cię pokochali? Bo chcieli Ci pomóc? Błagam Cię... otwórz oczy. Nikt Cię nie pokocha. Ciebie nie da się kochać, sama to widzisz, prawda? - patrzył mi w oczy i się śmiał. Tak bardzo chciałam zaprzeczyć, David powiedział, że mnie kocha. Ale przecież on jest z Ali... nie da się kochać jednocześnie dwóch osób. Po policzku spłynęła mi łza kiedy dotarło do mnie, że to co mówi jest prawdą. - Wiesz jakie jest Twoje zadanie w tej rodzinie? Masz ich zaprowadzić do swoich rodziców. To jedyny powód dla jakiego tam jesteś. 
- Nie... - zaprzeczałam cicho ale w głębi wiedziałam, że ma rację. - Więc do czego Tobie jestem potrzeba?! -krzyknęłam mu w twarz. Byłam wściekła a po policzkach płynęły mi łzy. 
- Oczywiście do tego samego. Chce Twoich rodziców. 
- Nie wiem gdzie oni do cholery są! Nie wiesz? Mnie się nie da kochać i dlatego odeszli!
- Och kochanie... - powiedział czule a ja poczułam się jak na naszym pierwszym spotkaniu. - Nie zdajesz sobie sprawy z tego co potrafisz, prawda? Przecież od zawsze czułaś się inna. Jesteś taka jak ja. - nachylił się do mnie tak, że teraz szeptał mi do ucha. - Masz moc o jakiej inni tylko mogą pomarzyć. Wystarczy w to uwierzyć. 
- Zwariowałeś? Jestem człowiekiem, o jakie moce Ci do cholery chodzi?! 
- Sama się za chwilę przekonasz. - powiedział i chciał otrzeć moją łzę ale ja się odsunęłam i splunęłam mu na twarz. Nie powiedział nic, wyjął chusteczkę z kieszeni i otarł policzek. Uśmiechnął się i uderzył mnie w twarz. Ból poczułam mocniej niż oczekiwałam. Złapałam się za policzek związanymi rękami. - Wiesz chciałem żebyś odkryła swoje moce w delikatny sposób ale po tym... no cóż. Chłopcy, ona teraz jest do waszej dyspozycji. - powiedział wychodząc i zostawiając mnie samą z czterema obleśnymi facetami. 
 Patrzyli na mnie z pożądaniem w oczach a ja nie wiedziałam co mam zrobić. Zaczęłam się odsuwać dopóki moje plecy natrafiły na ścianę. Nie miałam dokąd uciec i byłam sama. Jeden z nich podszedł do mnie i powiedział:
- No teraz pokażemy Ci co to prawdziwa zabawa laleczko. 

_______________________________________________

Czytasz=Komentujesz :3 

Dlaczego tak długo nic nie pisałam i chciałam usunąć bloga? :o

 Na początku chciałabym Was moi drodzy czytelnicy przerosić. Pisałam tego bloga z wielką przyjemnością i z jeszcze większą czytałam Wasze komentarze. Dlaczego przerwałam pisanie bloga i chciałam go przenieść a w rezultacie opowiadania nie kontynuowałam nigdzie? Myślę, że wyjaśnienia należą się wszystkim. Sprawa wyglądała tak, że w trakcie pisania bloga miałam bardzo duży rodzinny problem. Niestety życie prywatne przeniosło się również na bloga w takiej postaci, że absolutnie nie mogłam się skupić. Pomyślałam, że jeśli zmienię bloga, napiszę to opowiadanie jakoś inaczej może chociaż tu cokolwiek się poukłada. Niestety nie. Moje życie momentalnie się posypało i nie wiedziałam co mam robić, bardzo chciałam aby ten blog był taką moją odskocznią od wszystkiego, ale się nie udało. Pisałam, a raczej próbowałam pisać rozdziały na laptopie ale nie mogłam się skupić i nie chciałam dodawać takiego nijakiego opowiadania. Udało się wszystko ogarnąć dopiero teraz, po około roku czasu mam teraz wszystko to za sobą i bardzo chciałabym kontynuować to opowiadanie. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś będzie to czytał.

                                                                                                                           


                                                                                                                                                  - M.

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 7

Tego dnia powiedzieć, że miałam mętlik w głowie to spore niedopowiedzenie. Sama nie wiedziałam już co myśleć o Davidzie który jeszcze niedawno powiedział mi że mnie kocha i o Samie, uroczym chłopaku przy którym czułam się bardziej niż bezpiecznie. Miał w sobie coś takiego jakby mgła odcinająca mnie od szarej rzeczywistości która mnie po prostu otulała i zapewniała mi bezpieczeństwo. Ale w tej chwili nie potrafiłam powiedzieć czego chcę albo w tym wypadku kogo. Sama nie wiedziałam czemu ale chyba pokochałam Davida ale czułam też coś do Sama. Nie miałam pojęcia co robić a zając moje życie wiedziałam, że co bym nie wybrała i tak zwiastuje to coś złego.
Dziś od kiedy wstałam miałam dziwne wrażenie, że stanie się coś złego ... Ale szybko zwalczyłam te uczucie kiedy wstałam i poszłam pod prysznic. Zmyłam z siebie resztki senności które pozostały we mnie i po 15 minutowym prysznicu wyszłam z łazienki jak nowo narodzona. Ubrałam czarny podkoszulek i krótkie jeansowe spodenki z ćwiekami na kieszeniach a później skierowałam się w stronę lustra. Jeszcze raz przemyłam twarz chłodną wodą i popatrzyłam w swoje odbicie. Nic nadzwyczajnego. Niska dziewczyna z piwno - zielonymi oczami, czerwonymi włosami i kolczykiem pod wargą. Taka sama jak tysiące innych na świecie więc dlaczego to akurat mnie przydarzają się wszystkie najgorsze w życiu rzeczy? Co takiego zrobiłam? Ostatni raz spojrzałam w swoje puste odbicie i odeszłam od lustra kierując się w stronę mojej sypialni. Zrobiłam lekki makijaż w którego skład wchodziły czarny tusz i eyeliner. A później zeszłam na dół. 
Popatrzyłam oniemiała przed siebie. To chyba kurwa sen. Przede mną siedziała przy blacie kuchennym Alison i popijała jak się domyśliłam aromatyczną kawę. Uniosła na mnie wzrok a na jej twarzy zagościł jadowity uśmiech. 
- Dzień dobry, kto do nas dziś zawitał? - powiedziała i dokończyła swoją kawę. Niewzruszona jej słowami na zewnątrz choć w środku miałam ochotę ją zabić podeszłam po kubek i nalałam sobie kawy. A później oparłam się o ścianę i popatrzyłam na nią upijając łyk mojego pobudzającego napoju.
- To ja powinnam o to zapytać, w końcu może się mylę ale przecież ty tu nie mieszkasz. - powiedziałam i popatrzyłam na blondynkę a jej wzrok natychmiast stwardniał. 
- Nie masz prawa tak do mnie mówić ! - tym razem nawet nie próbowała skrywać nienawiści a jej głos był ją przepełniony po granice. 
- Słonko, przecież to prawda. No chyba nie myślisz, że tu zamieszkasz tylko i wyłącznie dlatego, że spotykasz się z Davidem? - zaśmiała się lekko bo wnioskując po jej twarzy na to właśnie oczekiwała. - Na prawdę wierzysz w to, że ty się tu wprowadzisz, weźmiecie ślub i później będziecie mieć gromadkę dzieci ? - zapytałam tym razem powstrzymując się od śmiechu ale kiepsko mi to wychodziło. Alison była typem dziewczyna która ze wszelką cenę chcę się ustatkować i mieć rodzinę a ja choć krótko znałam Davida wiedziałam, że on tego na prawdę nie chce. Alison parzyłam na mnie e jej oczy dosłownie płonęły nienawiścią do mnie. Uśmiechnęłam się do niej słodko i zaśmiała się. Odwróciłam głowę bo poczułam, że ktoś mnie obserwuje i dokładnie kiedy popatrzyłam w stronę wejście do kuchni spojrzenia moje i Davida spotkały się. Wyglądał na przerażonego widząc nas obie w kuchni zwłaszcza, że Ali była naprawdę wściekła na mnie. No ale przynajmniej mi to dobrze zrobiło, miałam dziś lepszy humor. 
- Wszystko w porządku? - zapytał chłopak wciąż patrząc mi w oczy i kierując to pytanie bardziej do mnie niż do Alison. Ona też to zauważyła i wstała wyraźnie jeszcze bardziej wściekła a ile w ogóle się dało być bardziej wściekłym. Dosłownie promieniowała od niej nienawiść do mnie a ja odwróciłam wzrok od Davida i uśmiechnęłam się do niej słodko. 
- Oczywiście, że wszystko w porządku, prawda Ali ? - zapytałam z promiennym uśmiechem na twarzy. Wtedy w kulubie kiedy dowiedziałam się, że są razem Alison mnie nie doceniła. Nie wiedziała kim jestem i na co mnie stać, ale to niedługo się zmieni. Nienawiść jaką czuje do mnie teraz to nic w porównaniu z tym co będzie czuć jak już mnie lepiej pozna. 
Alison nie odpowiadając na pytanie Davida ani moje wstała i skierowała się do wyjścia. Uśmiechnęłam się i zajęłam jej miejsce, popijając kawę kiedy chłopak poszedł ją odprowadzić.  Słyszałam podniesiony głos Ali i uspokajający ton Davida, a kiedy chłopak wrócił do kuchni wiedziałam, że będę się musiała bardziej postarać żeby uprzykrzyć jej życie. 
- Co ty jej powiedziałaś? - zapytała David, no jak się spodziewałam zamierzał bronić swojej dziewczyny. - Wyglądała jakbyś jej kogoś zabiła. 
- Powiedziałam jej prawdę. 
- I co? To tyle? Jaką prawdę? - zapytał lekko oburzony moją odpowiedzią. 
- Po prostu prawdę. Nie musisz wszystkiego wiedzieć. 
- To moja dziewczyna, Car powiedz mi co jej powiedziałaś. - Choć doskonale wiedziałam że są razem to i tak jego słowa mnie zabolały. Nie mogłam wytrzymać i powiedziałam:
- Co jest z tobą do cholery nie tak?! Najpierw mówisz mi że mnie kochasz a teraz naskakujesz na mnie bo powiedziałam twojej dziewczynie co myślę. - powiedziałam i wstałam a kubek stojący na blacie się zachwiał. 
- Przepraszam Car, ja się po prostu pogubiłem ... - odpowiedział i popatrzył mi w oczy. 
- Ty się pogubiłeś? A co ja mam powiedzieć? Nie wiem nawet po jaką cholerę tu jeszcze jestem. - powiedziałam a do oczy zaczęły mi napływać łzy. Taka była prawda, nie widziałam czemu jeszcze jestem skoro nigdzie na świecie nie ma dla mnie miejsca. Popatrzyłam na niego a kiedy ruszyłam w stronę wyjścia złapał mnie delikatnie za rękę i popatrzył mi w oczy. 
- Naprawdę cię kocham. 
- Wybacz ale już dawno przestałam wierzyć w bajki. - odpowiedziałam po czym wyrwałam rękę i wybiegłam z domu.